czwartek, 19 lipca 2012

To już jest koniec...

W życiu zdarzają się różne rzeczy. Jedne się zaczynają, inne się kończą...
Kończy się też projekt M@2oo.

Dziękujemy, że byliście z nami!

PS. [Agata] Zapraszam na http://dwakolkaispolka.blogspot.com

poniedziałek, 28 maja 2012

BIG 3


02-05-2012 – środa

[Agata] Obudziliśmy się rano – na niebie ani jednej chmurki. Zjedliśmy śniadanko, i w 11 osób załadowaliśmy się do dziewięcioosobowego busa. Oczywiście trzeba był czekać na jakichś maruderów, więc wyjazd opóźnił się o pół godziny. A ciśnienie na jazdę było niemałe.

Obciążony bus sunął mozolnie po Gletcherstrasse. W połowie drogi są bramki – droga jest płatna jeśli się nie ma skipassu. Ponieważ „kierownik wycieczki” zarządził, że karnety kupimy „na górze”, a nie w kasach w centrum Soelden, zrobiliśmy na bramkach niezły korek po pierwsze negocjując cenę, a po drugie fizycznie kupując karnety. Obciach na maxa.

Na lodowcu szybko zmieniliśmy buty i żądni wrażeń, głodni carvów, napaleni na sztruks pognaliśmy do gondolki. Z tej radości o mało co nie zapomnieliśmy przesiąść się na kolejny odcinek gondolki i prawie zjechaliśmy z powrotem na dół... W poprzednich latach nie trzeba się było przesiadać :/ W dodatku straszliwie wiało i Patryk w obawie o swoją deskę jechał z ręką wystawioną przez okienko gondolki i przytrzymywał ją przez zwianiem. Kiedyś już doświadczył zwiania deski – wtedy to było z dachu samochodu i wynikało z niezapięcia bagażnika dachowego... I nowo kupiona deska odfrunęła gdzieś między Myślenicami a Krakowem...

piątek, 4 maja 2012

Moto carving

30-04-2012 – poniedziałek

[Agata] Dzisiaj wszystko było „za późno”. Za późno wstaliśmy, za późno zjedliśmy śniadanie, za późno wyjechaliśmy z Wenecji i za późno dojechaliśmy do Soelden.

Wenecja nie chciała nas wypuścić. Wielokrotnie gubiliśmy drogę, próbujący wyjechać na odpowiednią trasę. W końcu, koło południa się udało i mniejszymi drogami ruszyliśmy w kierunku Austrii.  Chcieliśmy ominąć autostrady i skupić się na malowniczych drogach i górskich przełęczach. Po drodze zatrzymaliśmy się też na lunch – Patryk zjadł zupę cebulową i zapiekany ser z warzywami, a ja dałam drugą szansę lasagne- tym razem palce lizać!

wtorek, 1 maja 2012

Wenecja

28-04-2012 - sobota
29-04-2012 - niedziela

[Agata] Sobota to dzień autostradowy. Krajobraz przesuwał się szybko przed wizjerem. Zielone łąki, zielone lasy porastające wzgórza z zamkami lub ich ruinami, ewentualnie soczyście żółte pola rzepaku. Na wizjerze roztrzaskiwały się owady...

Do Wenecji dojechaliśmy około 19:30. Ulokowaliśmy się w hoteliku i ruszyliśmy na nocny podbój miasta. W drodze na przystanek autobusowy linii 6, 6/ i 66 mijaliśmy rondo z fontanną - świetny obiekt do kolorowych zdjęć.

sobota, 28 kwietnia 2012

Miłe miłego początki

27-04-2012 - piątek

[Agata] Pomimo wysokiego poziomu "włókna ryżowego" wyjechaliśmy z Krakowa dopiero około 19:30. Plany wcześniejszego skończenia pracy nie za bardzo wypaliły, a trzeba było się jeszcze spakować. 

Na szczęście tym razem podróż do Bratysławy nie miała żadnego epizodu zgubienia trasy; wszystko odbyło się niesamowicie sprawne.

Pogoda dopisywała - wspaniały czerwony zachód słońca i piękna ciepła noc z wielkim księżycem i gwiazdami. Do tego bardzo ciepło. Gadżet "Niebo" działający idealnie :)

Ponadto dostałam komplement od Patryka na temat mojej dynamiki jazdy na motocyklu :) a tymbarkowy kapsel zachęcał do nawijania kilometrów, pomimo lekkiego zmęczenia.

W Bratysławie byliśmy około pierwszej w nocy. Motocykle zasnęły przy ogrodzeniu, Patryk i ja wypiliśmy po Kelcie i też zasnęliśmy.

[Patryk] Gdy człowiek pozna jakiś kawałek drogi to wyraźnie się ona skraca. Jak pierwszy raz jechaliśmy trasę Kraków - Bratysława to była ona dłuuuga i niebezpieczna. Tym razem wydawała się wieczorną przebieżką :) Fakt, że końcowy odcinek autostrady był raczej nudny i monotonny, ale za to dobrze znany i przywodzący na myśl zeszłoroczne wyjazdy motocyklami do Chorwacji i do Maroka. Nowe buty motocyklowe, które właśnie testuję dołożyły trochę przyjemności. Ciepło, sucho i wygodnie. Dzięki DEFENDER za nie!

piątek, 27 kwietnia 2012

Włókno ryżowe

Wyjazd na majówkę już dziś, a my jeszcze w totalnym proszku. Kufry co prawda od tygodnia nie leżą na szafie, ale dalej są puste, a jest tyle rzeczy do zapakowania, o których nie można zapomnieć...

Czujemy się trochę jak studenci przed egzaminem - zawsze brakuje jednego dnia. W pracy każde z nas musi jeszcze załatwić milion spraw. Ale oboje też czujemy mocno "włókno ryżowe", czyli ekscytację przed kolejną podróżą. Definicja może nieco przewrotna i  na pierwszy rzut oka abstrakcyjna, ale zapewniam, że wynika z logicznego ciągu skojarzeń i tłumaczeń... Reisefieber -> rice fiber -> włókno ryżowe... Zupełnie ten sam mechanizm co w przypadku "turlania klucza" czyli jazdy na rolkach. Rolki -> roll key -> turlanie klucza :)


czwartek, 26 kwietnia 2012

Motocyklem na narty?

Właśnie spełnia się nasze wielkie marzenie - połączenie dwóch pasji - białego szaleństwa i jazdy na motocyklu. W weekend majowy wybieramy się motocyklami do Soelden.

Plan wycieczki jest następujący:
- Popołudniowy wyjazd z Krakowa i nocleg w Bratysławie (tak, tak, w naszej ulubionej Ubytovni Star :)). Może tym razem nie wpakujemy się na prom w Czernichowie ;)
- Wpadamy na dwa dni do Wenecji zażyć włoskiej pasty, kawy i Morza Śródziemnego. Podobno w Wenecji stacjonuje Gondol Jerzy. Sprawdzimy to!
- Przejazd przez alpejskie przełęcze (te otwarte) do Soelden,
- Kilka dni białego szaleństwa,
- Powrót do Polski.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Podróż z wnętrza na powierzchnię, czyli składamy GS'a

Upłynęło trochę czasu od defragmentacji Gs'a. Jarek w tym czasie przeprowadził szereg eksperymentów i poprawek w głowicy. Pomimo, że na dworze w ciągu dnia ujemna temperatura trzyma solidnie i jest coś koło -15, to w garażu już tylko -8.

Decydujemy się więc na ruszenie w drogę powrotną na powierzchnię, czyli składanie GSa. Porządne rozgrzanie pieca w garażu powoduje, że temperatura wewnątrz unosi się lekko ponad zero. Bielizna termoaktywna i kilka par skarpetek pozwalają sprawnie działać.

Zaczynamy od uporządkowania przestrzeni do pracy i porządnego wyczyszczenia kluczy. Jarek tłumaczy, że na etapie składania silnika, taka kosmetyka kluczy jest "kluczowa". Wystarczy wyobrazić sobie konsekwencje oderwania się od narzędzi kawałków smaru z brudem, które niezauważone odpadły akurat pod świeżo położona uszczelkę pod głowicę. W tym czasie GS trochę zawstydzony swoim negliżem, czeka na to co się będzie działo.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Podróż do wnętrza... GSa


Pamiętacie jak nasza wyprawa do Maroka zawisła na włosku z powodu problemów z odpalaniem GSa? Pisaliśmy o tym tutaj. Nie udało się wtedy usunąć usterki, ale ostatecznie, po sezonie, Gustaw trafił do naszego zaufanego znajomego - Jarka z Bielska-Białej.

Postanowiłem sprawdzić, czy GS mojej kochanej małżonki będący w rękach Mistrza Jarka, nadal jest motocyklem, a może już stertą żyletek, albo małym cywilnym dwuosobowym odrzutowcem. W tym ostatnim przypadku powiedzenie "polatać dookoła komina" nabrałoby nowego ekscytującego znaczenia…

W styczniowy weekend wskakuję w samochód. Trasę Kraków - Bielsko uprzyjemniam sobie słuchaniem najnowszej płyty Comy, popijając herbatę z termicznego kubka, a gdy herbata się kończy puszką napoju energetycznego z przydrożnej stacji. Tuż po 10:00 jestem u Jarka. Serdeczne "dzień dobry", jak zwykle smaczna u niego kawka i zanurzamy się w czeluście Jarkowego garażu. Oczywiście nie jestem tu z zaskoczenia - wcześniej umawiamy się na poświęcenie GS-owi soboty.

sobota, 24 marca 2012

GS znów w domu...

Mamy to! Po blisko 4 miesiącach, GS wraca do Krakowa. Przemieszkał zimę w górskim sanatorium u Mistrza Jarka, gdzie oddawał się niezliczonym godzinom medytacji oraz zgłębiał nauki, które w końcu doprowadziły go do doskonałego zapłonu. Teraz, GS nie tylko książkowo odpala, ale ogólnie zachowuje się jak przystało na markę BMW. Bez zarzutu! Celebracja odbioru GSa przez Agatę, choć miała być skromna spotkała się z niemałym zainteresowaniem "środowiska". Zewsząd przybywali goście na swoich motocyklach. Aby oddać całość obrazu sytuacji, goście przybyli także spotkać się z Mistrzem Alikiem z Wielkopolski, który w ten weekend przybył do Bielska, aby pod czujnym okiem Mistrza Jarka otoczyć swoją opieką Pleśniaka Gosi. Dziękujemy wszystkim przybyłym, Gosi za gościnę, a w szczególności Mistrzowi Jarkowi za jego nieskończenie doskonały wkład w przemianę GSa o czym więcej napiszemy wkrótce. Mała fotorelacja poniżej:





czwartek, 19 stycznia 2012

Blog Roku 2011 - jedziemy dalej!


Tak! Dzięki Wam jedziemy dalej!

Dostaliśmy 250 głosów i nasz blog przeszedł do kolejnego etapu z dziesiątego miejsca w kategorii "Podróże i szeroki świat".

Teraz blogi są poddawane ocenie Jury - i tu nie mamy na nic wpływu.

Ale równolegle jest też głosowanie na Bloga Blogerów. Blogi z największą ilością głosów z poprzedniego etapu znowu zbierają głosy SMSami i 10 najlepszych zostanie poddanych ocenie laureatów poprzedniej edycji.

Trochę to skomplikowane, ale recepta jest prosta:
zagłosuj na nas wysyłając SMS o treści D00098 na nr 7122 - czyli jak poprzednio!

Czas start!
Głosujcie, udostępniajcie, namawiajcie innych lub przejmujcie ich komórki :)

Głosowanie trwa do 7 lutego do 12:00.

czwartek, 12 stycznia 2012

Blog Roku 2011 - Zagłosuj na naszego motobloga!


Ruszyła siódma edycja konkursu Blog Roku. Od 12 do 19 stycznia 2012 trwa głosowanie SMS, które wyłoni najlepsze blogi zgłoszone do konkursu Blog Roku 2011. Dziesięć blogów, które zdobędą najwięcej głosów, zostanie poddane ocenie Jury, które wyłoni najlepszy blog.

Nasz blog walczy w kategorii Podróże i szeroki świat.
W dodatku jest to jedyny podróżniczy motocyklowy blog biorący udział w tej edycji konkursu!

Zapraszamy Was do SMSowego głosowania na naszą opowieść.

Aby zagłosować, wyślijcie SMS na nr 7122 o treści D00098
Ważne: znak 0, to cyfra zero. Pamiętajcie także, aby nie wstawiać w SMS spacji!

Koszt SMSa to 1,23zł, a co ważniejsze - dochód z SMS'ów zostanie przekazany na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych.

Dziękujemy w imieniu swoim, naszych dzielnych motocykli i wszystkich, którzy od czasu do czasu czytają nasze motoopowieści :)

Agata i Patryk

środa, 11 stycznia 2012

Co(ś) się dzieje?

Blog trochę zwolnił. Co nie znaczy że my zwolniliśmy :)

W grudniu gościliśmy w MotoRadio, gdzie nagraliśmy audycję opowiadającą o naszej wyprawie do Maroka. Nagranie jest dostępne na stronie MotoRadio.


Ponadto opowiedzieliśmy o wyjeździe w ramach Motonight - cyklicznej imprezy dla krakowskich motocyklistów, na której pokazuje się zdjęcia i snuje opowieści o moto-wyprawach bliższych i dalszych.
Nasza relacja "Małżeństwo na dwóch kółkach - Maroko jest spoko" została bardzo ciepło przyjęta przez wszystkich obecnych, a niektórzy mogli nawet wygrać drobne marokańskie upominki w mini konkursie dotyczącym wiedzy o tym kraju.

niedziela, 1 stycznia 2012

Strategie majfrendów

To już ostanie z pisanych wspomnień z wyjazdu do Maroka. Tym razem będzie o strategiach sprzedażowych lokalnych pomagaczy, czyli majfrendów.

"Negocjacje to gra" - to tytuł jednej z dość popularnych książek traktujących o sprzedawaniu. Każdy kto wybierze się do krajów arabskich i trafi na majfrendów, a trafi z pewnością, przekona się, że są oni prawdziwymi mistrzami tej gry. Podczas naszego pobytu w Maroku doświadczyliśmy wielu strategii sprzedaży, które majfrendzi mają opanowane do perfekcji. Przyzwyczajeni do nieprzekraczania granic w naszych codziennych relacjach, gdzie "nie" znaczy dokładnie tyle co "nie, dziękuję, nie chcę tego", stając oko w oko w negocjacyjnej grze z tambylcami, musimy zdawać sobie sprawę, że mamy małe szanse. Poniżej prezentujemy kilka ze strategii majfrendów, które udało nam się zidentyfikować i zapamiętać.

wtorek, 22 listopada 2011

Jak zdobywali Twierdzę Kłodzko

10-11 września 2011

Ledwo minął tydzień od powrotu z Maroka, a nas już diabeł poniósł na kolejne wojaże. Tym razem nie aż tak daleko i nie w taką egzotykę, ale w rejony niemniej urokliwe.

Pretekstem do wyjazdu do Ziemi Kłodzkiej był zlot forum f650gs.pl. Tak więc nie tracąc czasu na jakiekolwiek prace serwisowo-porządkowe po powrocie z Afryki, pognaliśmy nasze ubrudzone pustynnym pyłem motki "na Zachód".

Do Katowic dojechaliśmy drogą 94 i następnie przerzuciliśmy się na A4. Szybki postój w McShicie na śniadanko i jedziemy dalej.
Do Kłodzka dojechaliśmy w okolicach południa z hakiem. Gdy dotarliśmy w okolice Twierdzy - naszego noclegu - przyszedł czas na zgranie się z resztą ekipy, która na miejscu imprezowała od piątku. Ustaliliśmy miejsce spotkania na miejscowość Idzików i tam po niedługim czasie znaleźliśmy się z częścią grupy. Kolejna część się gdzieś zgubiła i znowu trochę trwało zanim się wszyscy odnaleźliśmy.
Pokręciliśmy się trochę po okolicznych wioskach i jakieś 10 osób znowu odłączyło się od reszty, żeby zaliczyć offroad.

Patryk zgłosił nas na ochotnika do tej grupy. No więc miałam offroad. Tym razem całkowicie bezstratny dla mnie i dla Gustawa (choć o mało co nie było gleby na stromym, śliskim i kamienistym leśnym podjeździe), za to Patryk i jego Hanka mieli bliskie spotkanie ze słupkiem odgradzającym jakieś pastwisko. Dobrze, że Hanka na ten wyskok z błotnistej koleiny i lądowanie na pachołku wybrała lewą stronę, tam pomiędzy słupkami był normalny drut. Po prawej  stronie był drut kolczasty.... W efekcie Hanka "wybiła sobie zęba" tj. ułamała jakiś plastik pod lampą.
Chłopaki z naszej offroadowej grupy musieli trochę na nas (tzn. głównie na mnie :)) czekać, ale w końcu swoim tempem dotarliśmy do asfaltu. Z grzeczności wszyscy zgodnie potwierdzili, że wcale długo nie czekali :) W amoku jazdy po przełęczach, zajęci podziwianiem krajobrazu i skupieni na odpowiednim wyborze toru i techniki jazdy nie zrobiliśmy żadnych ładnych zdjęć z tego offu :(