[Agata] We czwartek wieczorem trochę popadało i chmury utrzymały się do rana, więc wschód Słońca nad morzem pozostał jedynie w pamięci, a nie na fotce.
No to jedziemy na południe! Dzisiaj w planie był przejazd przez Góry Rif. Z Oued Laou udaliśmy się drogą oznaczoną na mapie jako biała w kierunku Szefszawan. I co? I braku asfaltu ciąg dalszy ;) I do tego kałuże. Duże. Jedna mnie trochę przestraszyła, ale oststecznie przejazd przez nią był całkiem udany (przemnoczone buty "do kolan" i zachlapany wizjer gratis :))
No to jedziemy na południe! Dzisiaj w planie był przejazd przez Góry Rif. Z Oued Laou udaliśmy się drogą oznaczoną na mapie jako biała w kierunku Szefszawan. I co? I braku asfaltu ciąg dalszy ;) I do tego kałuże. Duże. Jedna mnie trochę przestraszyła, ale oststecznie przejazd przez nią był całkiem udany (przemnoczone buty "do kolan" i zachlapany wizjer gratis :))
Góry Rif okazały się naprawdę piękne i bardzo rozległe. Widziałam jak Patryk ciągle robi fotki podczas jazdy. Raz na jakiś czas stawaliśmy też gdzieś porobić panoramy.
Gdy stanęliśmy sobie na rozległym poboczu żeby zrobić zupkę makaronówkę, to zatrzymało się kilka aut, "rowerów" i przybyło kilku pieszych oferując noclegi i haszysz.
Grzecznie odmawialiśmy, ale wtedy oni zwoływali kolegów i robili jakieś pogaduchy podczas gdy my chcieliśmy w spokoju sobie posiedzieć i cieszyć się pięknem okolicy (nie mogli debatować na kawałku pobocza 10m dalej?). Co do haszyszu, to ilość zapytań na ten temat była niemalże równa ilości napotkanych osób, ale żadne nie miało finezji pytania jakie dostaliśmy 2 lata temu w Kambodży:
- Poland.
- Russia?
- Not Russia. Poland.
- Czechoslovakia?
- No. Poland.
- Mhmm. Do you want trawa?
Ponadto pojawiły się przypadki zajeżdżania nam drogi (żebyśmy się zatrzymali) i machania dilpakami ze stafem przez okna samochodów. Zostaliśmy też opluci, oblani wodą z butelki oraz "pozdrowieni" gestami: kopnięcie, strzał z pistoletu, przepędzenie ręką... Ech... Na szczęście po wyjeździe z Ketamy (gdzie w zasadzie tylko zatankowaliśmy paliwo do montongów i wodę do camelbaków) w kierunku Fes wrogość stopniowo zanikała, ale nasz poziom zirytowania i wkurzania się na lokalesów niestety nie...
[Patryk] Dzięki za wszystkie komentarze do bloga! Wraz z pokaźnymi statystykami dodają nam sporo ochoty do pisania postów.
Z Oued Lou wyjechaliśmy dość wcześnie rano. Pożegnaliśmy się czule z właścicielem mieszkania i z wesołym starszym Włochem, który mieszkał w małym studio obok nas. Zrobiliśmy małe kółko po wiosce. Miałem nadzieję, że spotkamy naszego majfernda i również się z nim pożegnamy. Niestety tym razem nie wyrósł jak spod ziemi, więc pojechaliśmy w swoją stronę.
Droga zgodnie z tym co pisze Agata dostarczała świetnych wrażeń. Brak asfaltu i dziury w ziemi powodowały że Gustaw i Hanka mogły w pełni pokazać na co je stać. Obciążona kuframi Hanka jechała przez szutry i doły tak stabilnie, że spokojnie wystarczyła jej moja jedna ręka. Drugą rękę mogłem spokojnie poświęcić na trzymanie aparatu i pstrykanie fotek krajobrazów i ludzi żyjących swoim tempemem mijanych przez nas wioseczkach.
Ponieważ wszystko poszło jak należy, schowałem aparat, sforsowałem kałużę po raz trzeci i pojechaliśmy dalej drogą, która za około kilometr zamieniła się w gładką asfaltową wstążkę pięknie wijącą się pośród gór.
Wraz z przyrodą i wysokością zmieniała się też temperatura. Wysoko w górach, gdy droga wiła się przez przełęcze Rifu, chłodził nas przyjemny wiatr, a temperatura nie przekraczała dwudziestu kilku stopni. Za to kilkanaście kilometrów przed Fez stojący przy drodze w cieniu znak wyświetlający datę, godzinę i temperaturę pokazał 42 stopnie... Sierpień w Afryce...
Wieczorem dotarliśmy do Fez, gdzie bez trudu znaleźliśmy nocleg i przechowalnię dla motocykli.
Piękna wyprawa :) Piękne zdjęcia, ciekawy sposób narracji - czekam co będzie dalej. Jadę z Wami:) Jarek
OdpowiedzUsuńSwietna ta fotka Agaty jak sunie motorkiem przez kaluze. Patryk jak ty jedziesz i robisz zdjecia? Takie sztuczki to niedlugo tylem bedziesz siedzial na motorze i prowadzil:-) mile wspominam gubbingi z wami, powodzenia
OdpowiedzUsuńświetnie się czyta! Dalszych ciekawych przygód, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo Doodek, pięknie się sprawiłaś goniąc w poprzek kałuży. Gratulacje. :)
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja i to w wykonaniu każdego z was. Przyłączę się do pytania postawionego wyżej przez Małgosię_t: Patryk, jak ty strzelasz te foty? Masz jakiegoś autopilota? ;)
Pozdrawiam was i czekam na więcej przygód
Leff
Fajna wyprawa. Zycze Wam gladkich drog :) i mase milych przygod. Mam nadzieje, ze pokazecie zdjecia jak wrocicie :)
OdpowiedzUsuńHMadzia
tylko denerwujecie tych co nie mają urlopu w tym roku ;) żartuję! Przygód Kochani :) tych pozytywnych oczywiście!
OdpowiedzUsuńRobienie zdjec w trakcie jazdy:
OdpowiedzUsuńopcja 1
Prawa reka na gazie, lewa pstrykam troche na slepo, jedno na 10 zdjec wychodzi :)
opcja 2
Rozpedzam sie troche, puszczam calkiem kierownice; kierujac Hanka za pomoca posladkow i robie foty...
opcja 3
zatrzymuje sie i robie fote :)